Clinique redness solutions.
Szczerze powiedziawszy, jakiejś wielkiej różnicy w zaczerwienieniu moich policzków (bo głównie ta część mojej twarzy wymaga produktu przeciwko zaczerwienieniom) nie zauważyłam, noooooo może minimalna poprawa w kolorycie (bez szału :D) ale jego formuła, to jak szybko się wchłania, jak nawilża i jak pachnie powodują, że chętnie kupiłabym go ponownie. Jest tylko jedno "ale" - CENA. Zawartość 50ml, koszt ok. 230zł.
Korektor Bourjois - Healthy mix. Odcień 52 - medium radiance.
Najlepszy korektor jaki miałam okazje próbować. Nadaje się zarówno pod oczy, a także na okolice nosa i policzki. Nie tworzy maski, lecz po wklepaniu palcami stapia się z naszą cerą i jest praktycznie niewidoczny. Średnio kryjący, poradzi sobie z delikatnymi cieniami i zaczerwienieniami. Dodatkową zaletą jest jego wydajność (wystarczy minimalna ilość aby spełnił swoje zadanie) i niska cena.
Róż Sephora. Odcień coral flush.
Produkt ożywia, nadaje zdrowy wygląd. Sprawia wrażenie naturalnych rumieńców, a delikatnie połyskujące drobinki rozświetlają twarz. Trzeba uważać, żeby z nim nie przesadzić, natomiast stosowany z umiarem jest godny polecenia.
Cienie do powiek INGLOT. Czarny - 391, fiolet - 325, beż - 330, brąz - 357.
Cienie uniwersalne. Można z nimi zrobić makijaż oka na każdą okazje. Ja używam ich prawie codziennie. Beżowy cień na całą powiekę, brąz na zewnętrzny kącik. Pozostałe najczęściej służą mi do zrobienia kreski na powiece. Wydajne, dobrze się trzymają na oku, nie osypują się.
Bibułki matujące.
Mam je zawsze w torebce, doskonałe do poprawienia wyglądu naszej twarzy w środku dnia. Moje kupiłam w Douglasie, ale dostaniecie je w prawie każdej drogerii.
Do następnego!